czwartek, 21 lutego 2013

                                                         ZAWIESZAM BLOGA! 
Zawieszam go z tego względu, że patrząc na głosy w ankiecie. Zauważyłam, że przez ostatnie dni do góry idzie liczba na " okropne" i nie wiem czy jest sens w tym bym dalej prowadziła tego bloga również jest to sprawa komentarzy. Opinia typu " Super, Świetnie, czekam na następny" nie jest zbyt motywująca, bo tak naprawdę nie wiem co o tym myślicie. Raczej oczekiwałam bym szczerych trochę dłuższych komentarzy z pomysłami na następny rozdział, ze szczerą krytyką. Jeżeli trzeba było by coś zmienić, bo na przykład jest źle. Jak najbardziej lubię tego typu opinię, bo wiem czego oczekujecie i co tak na prawdę muszę poprawiać. Jeszcze ostatnia sprawa taka, że nie mam bogatego słownictwa, a jeżeli ktoś chce pisać bloga to powinien je posiadać tu się chyba ze mną zgodzicie. Więc nie wiem czy wrócę do dalszego pisania. Jak na razie robię przerwę.

poniedziałek, 18 lutego 2013

ROZDZIAŁ 2

Próbowałam wstać, lecz ból przeszywający mój kręgosłup uniemożliwił mi to. Chwiejnym krokiem udałam
w stronę schodów, a następnie do swojego pokoju, gdzie zauważyłam leżącego na podłodze Justina. Cicho się zaśmiałam przypominając sobie wczorajsze wydarzenie, lecz postanowiłam przejść do konkretów.
- Bieber wstawaj!- krzyknęłam mu nad uchem. 
Po chwili zauważyłam jak brązowooki uchylił swoje powieki. Zwycięsko się uśmiechnęłam.
- Czego? - warknął.
- Wstawaj i idź do domu! Musisz się szykować do szkoły! - krzyknęłam.
- To już dziś?! - zdziwił się.
- Tak, więc zabieraj się i wypad. - chłopak nie odezwał się, tylko posłusznie wstał i po szybkim ogarnięciu się, opuścił dom. Spokojnie weszłam do łazienki, a ciepła woda, którą obmyłam ciało, rozbudziła mnie.
Założyłam czystą bieliznę, po czym wróciłam do pokoju.
- Co ty tu robisz?! - pisnęłam, zakrywając się za drzwiami łazienki.
- Bo ja tylko szukałem słuchawek! - obronił się.
- Dylan wypad! - warknęłam.
- No, ale Kels! - przeciągnął, na co zmroziłam go wzrokiem, a on posłusznie wyszedł, wcześniej prychając pod nosem. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej strój, który przygotowałam dzień wcześniej. Założyłam go i znów wróciłam do łazienki, w celu zrobienia makijażu i fryzury.


- Dylan! Szybciej! - krzyknęłam, zakładając buty. Po chwili usłyszałam zbieganie ze schodów, a  po chwili
byłam już przed domem. Zdziwiłam się widząc szatyna opierającego się o maskę swojego samochodu.
- Co on tutaj robi?
- Siema stary! - krzyknął mój brat.
- Siema! - 'po męsku' się uścisnęli, na co przewróciłam oczami.
-To ty jesteś tą ślicznotką, którą miałem okazję poznać na kręglach? - szatyn podszedł do mnie, cwanie się uśmiechając.
- Bieber! - warknął Dyl. - O czym ty gadasz?
- O niczym - usprawiedliwiłam się, sztucznie się uśmiechając.
- Twoja siostra bardzo dobrze gra w kręgle - szatyn poruszał brwiami nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Zamknij się, dobra? - warknęłam. Ten tylko cwanie się uśmiechnął i otworzył przede mną samochód.
- Jedziesz?
- A co ja kurwa nogi na loterii wygrałam?
- Lepiej nie denerwuj Kelsey jak ma okres, bo nie myśli nad tym co robi - zaśmiał się Dylan. Zmrużyłam oczy i uderzyłam go w ramię. Wsiadłam do czarnego samochodu, po czym włożyłam kluczyki do stacyjki. Wjechałam na odpowiednią drogę prowadzącą wprost do szkoły. Za niecałe 20 minut byłam już na szkolnym parkingu. Przywitałam się z przyjaciółmi po czym udaliśmy się na salę gimnastyczną gdzie miała obyć się ceremonia. Zakończenie dobiegło końca. Szłam przez szkolny korytarz,aż nagle usłyszałam jak ktoś mnie woła.Odwróciłam się i ujrzałam biegnącą w moją stronę Kate. Przytuliłyśmy się na przywitanie.
- Kelsey mam propozycję. Rodzice kupili sobie dwa bilety na Hawaje, ale niestety musili z tego zrezygnować, bo w tym samym czasie mają jakieś ważne wezwanie i dali, żebym się z kimś wybrała. O pieniądze nie trzeba się martwić, bo wycieczka jest już opłacona.
- Miała byś ochotę ze mną pojechać? - zapytała dziewczyna
- Zaskoczyłaś mnie. To jest trudna decyzja. Musiała bym jeszcze porozmawiać z rodzicami i wiedzieć co oni o tym myślą.
- To jak będziesz wiedziała co i jak to daj mi znać ok ?
- Dobra - pożegnałam się z przyjaciółką i udałam się do samochodu.
Nie lada chwila byłam już pod domem. Wysiadłam z samochodu po czym przycisnęłam przycisk dzięki, któremu auto się zamknęło. Przekroczyłam próg mieszkania  i zauważyłam walizki znaczyło co, że rodzice wrócili. Zauważyłam siedzącą na kanapie mamę, nie chciałam zwlekać więc podeszłam.
- Mamo jest taka sprawa. Kate rodzice mieli jechać na Hawaje, ale coś im wypadło w pracy i nie mogą skorzystać z tych biletów, więc Kate zaproponowała mi tą wycieczkę. Powiedziała też, że wszystko jest opłacone więc nie muszę się martwić kosztami. To mogła bym liczyć na to, że się zgodzisz ?
- Kelsey wiesz o tym, że nie wypada jechać na wycieczkę za, którą nic nie płacisz. Musiała byś opłacić tylko  siebie a dobrze wiesz jaka jest sytuacja. Musiała bym jeszcze porozmawiać z ojcem i wtedy byśmy mogli podjąć ostateczną decyzję.
- Tak się cieszę - uradowana zaczęłam skakać z radości.
- Jeszcze nic nie wiadomo, więc lepiej się nie tak nie ciesz, bo potem możesz się rozczarować -  odpowiedziała kobieta z niezbyt zadowalającym głosem.
Po rozmowie poszłam do siebie. Zamknęłam za sobą drzwi i siadłam do biurka. Włączyłam laptopa po czym
zalogowałam się na portalach społecznościowych. Na jednym z nich zauważyłam wiadomość od Kate.
 - I jak pozwolili ci jechać ?
- Gadałam z mamą, bo właśnie przyjechała i powiedziała, że jeszcze pogada z tatem, ale, że za bardzo nie wypada, że płacisz za mnie.
- Ja nie płace po prostu to rodzice zapłacili a, że oni nie jada to mi dali te bilety, żeby się nie zmarnowały, bo jednak to nie były małe pieniądze.
- Dobra, najwyżej jak się uda to skombinuje kasę i oddam ci połowę.
- Nie musisz mi nic oddawać!
- Muszę!
- Nie przyjmę od Ciebie żadnych pieniędzy.
- Przepraszam Cię Kate ale muszę lecieć, bo właśnie mam obiad. Do jutra.
Zamknęłam urządzenie po czym zeszłam na dół na rodzinny posiłek. Resztę wieczoru spędziłam przed telewizorem i laptopem. Było już późno. Poszłam się odświeżyć i położyłam się spać.
Dzień wyjazdu
To właśnie dzisiaj będę się smażyć na pięknych Hawajach w dodatku z moją najlepszą przyjaciółką.
To będą  najlepsze 2 tygodnie w moim życiu.  O godzinie 13 mamy samolot. Spakowałam walizki i przyniosłam je do drzwi. Nagle usłyszałam jak trąbi samochód. Podeszłam do ogna i spojrzałam. Była to Kate. Ostatni raz pożegnałam się z rodzicami i Dylanem i wyszłam z domu wcześniej  machając ręką.
- Hej -  przywitałam się z dziewczyną otwierając czarne drzwi od kabrioleta.
- Hej, widzę, że już gotowa. No to możemy jechać ? - zapytała dziewczyna z uśmiechem.
- Jasne. Nie mogę się już doczekać. Tak się cieszę, że rodzice się zgodzili na ten wyjazd.
- Mam nadzieje,że ci się spodoba - uśmiechnęła się po czym przekręciła kluczyki w stacyjce i wyjechała z pojazdu. Na mieście o dziwo nie było korków, więc  w niecałe 15 minut byłyśmy już na lotnisku.
- Obcy numer -  zdziwiła się Kate,patrząc na wyświetlacz swojego telefonu. Przystanęłyśmy po czym dziewczyna przyłożyła urządzenie do ucha. Jej mina, nie wskazywała na nic dobrego.
- Dobrze. - Do widzenia- pożegnała się z rozmówcą i z grymasem spojrzała w moją stronę.
-Kelsey dzwonili ze szpitala. Coś z babcią muszę tam jechać - posmutniała.
- To do dobrze, jadę z tobą.
- Oszalałaś! - krzyknęła.
- Nie będzie sobie psuć wakacji, wszystko jest zapłacone, jedź - dodała.
- Ale sama? - mruknęłam.
- Zrób to dla mnie - położyła swoją dłoń na moim ramieniu.
Chwile się zastanowiłam i niepewnie pokiwałam głową. Dziewczyna od razu się rozpromieniła i pocałowała mój policzek.
- No to jedź - pisnęła, pchając mnie do przodu.
- Jak wylądujesz to zadzwoń! - krzyknęła ostatni raz machając.
Powtórzyłam jej gest i z uśmiechem przeszłam przez bramki, a następnie usadowiłam się w wygodnym fotelu. Po wielu godzinach dotarłam na miejsce. Wzięła bagaże i wysiadłam z samolotu. Na poczekaniu przywitały mnie mocno bijące promienie słoneczne. W pobliżu lotniska zauważyłam czarny samochód, który miał mnie zawieść pod sam hotel. Wysiadłam z samochodu czekając na walizki wyciągane przez miłego pana, który mnie tu dowiózł. Weszłam do budynku po czym skierowałam się do recepcji by wziąć kluczyki i pójść na górę.  Po wejściu od razu rzuciłam walizki i zaczęłam zwiedzać apartament. Podeszłam do okna.
Widok z niego był niebiański. Ta niebieska woda, jasno zielone palmy na, których najczęściej zawieszone były hamaki to na nich wylegiwali się ludzie, patrzący w niebo na, którym nie było widać ani jednej chmurki. Promienie biły tak mocno, że większość osób przynosiło ze sobą wielkie parasole dzięki którym mogli się schować w cieniu. Widok z okna był po prostu nie do opisania. Udałam się do łazienki, po czym przebrała się w strój kąpielowy. Wyszłam z pokoju hotelowego zamykając za sobą drzwi i oddając kluczyki pani recepcjonistce. Kiedy doszłam na wspomniane wcześniej miejsce, rozłożyłam ręcznik na , którym się położyłam oglądając grających niedaleko mnie chłopaków w siatkówkę. W pewnym momencie zauważyłam jak jeden z nich idzie w moją stronę.
- No cześć maleńka jak ci na imię?- usłyszałam za sobą.
- Kel...Justin?
- Kels? Co ty tu robisz? - spytał podchodząc bliżej.
- Przyjechałam na wakacje, a ty?
- Jestem tu co roku. Uczę serfować - oznajmił przeczesując ręką włosy.
Dopiero teraz zwróciła uwagę na jego umięśniony tors. Kropelki wody spływały po nim co doprowadzało do szaleństwa! Kelsey! Skup się! skarciłam się w myśli.
- Bieber i surfing? Dobre mi - zaczęłam się śmiać poprawiając okulary.
- Możemy umówić się na lekcję - zaproponował, zabawnie poruszając brwiami.
- Może nie ?
- Jak byś się jednak zdecydowała szukaj mnie tam - wskazał palcem na pobliską budkę. Po czym puścił mi oczko i poszedł.  Cały czas myślałam nad tym czym zgodzić się na te lekcje. Po długim namyśle zdecydowałam się i ruszyłam w stronę wyznaczonej wcześniej przez Justina budki.
- Przepraszam. Chciałaś się może zapisać? - zapytał blondyn.
- Tak, ale chciała bym u Justina Bieber.
- Justin jest chwilowo zajęty, ale mógłbym Cię zapisać do kogoś innego.
- Jeszcze do końca nie jestem zdecydowana. W razie czego to się jeszcze zgłoszę - odpowiedziałam niebieskookiemu po czym wróciłam na ręcznik.
Po chwili zauważyłam jak podchodzi do mnie Justin.
- I co zdecydowałaś się - spytał brązowooki.
- Zobaczę.
- No to tutaj o 18 - oznajmił i zniknął.

        Siema XD. No to pojawił się już 2 rozdział. Nie wiem czy wam się spodoba. Proszę o szczere opinie w postaci komentarza, proszę pisać nawet jeżeli macie jakieś uwagi lub pomysły na kolejny rozdział. Wezmę to pod uwagę. Piszcie swoje nazwy TT. To jest mój ASK jeżeli macie jakiekolwiek pytania zapraszam.

piątek, 8 lutego 2013

ROZDZIAŁ 1

- Kelsey idziesz z nami do salonu gier?
- Jasne to wpadnijcie po mnie o 19 ok ?
-Ok. 

Omówiłyśmy jeszcze co i jak i wróciłam do domu. Bez słowa weszłam do swojego pokoju, rzuciłam torbę gdzieś
w kąt i włączyłam laptopa. Zerknęłam na zegarek, wskazywał godzinę 18:30. Jezus jak późno. Trzeba się zbierać.
Podeszłam do szafy i wybrałam odpowiedni strój po czym poszła do łazienki się przygotować. Po wyjściu usłyszałam
jak ktoś dobija się do drzwi. Zbiegłam na dół i otworzyłam.
- Heej - przywitałam z uśmiechem na twarzy przyjaciół
- Cześć. Możemy już jechać ?
- Tak tylko wezmę płaszcz. Włożyłam ubranie i wyszłam z domu. Po 30 minutach byliśmy już przed salonem do gier. W progu zauważyłyśmy grupę chłopaków, która cały czas się na nas patrzyła. Ignorując ich szłyśmy dalej. W pewnym
momencie usłyszałyśmy jak jeden z nich gwizda.
- Ej piękna. Nawet nie miałam ochoty się do nich obraca, po prostu pokazałam mu środkowy palec.
Podeszłyśmy do ekspedientki,która wypożyczała  obuwie do gry w kręgle.
Po przebraniu butów weszłyśmy na tor.Przygotowywałam się do rzutu, ale coś mi na to nie pozwoliło.
Kątem oka spojrzałam na boczny tor, na,którym zauważyłam patrzącego się na mnie chłopaka obierającego sie o stolik
z założonymi rękami i cwanym uśmieszkiem.
- Coś ci nie pasuje? - spytałam.
- Nie, nie, rzucaj - szerzej się uśmiechnął, na co przewróciłam oczami i wróciłam do gry.Po jakimś czasie zauważyłam
jak wcześniej wspomniany brunet do mnie podchodzi.
- Może tak przyłączycie się do nas? - zaproponował. Popatrzyłam się na grupkę stojącą tuż za nim. Za mną słyszałam
jak dziewczyny namawiają mnie,żebym się zgodziła.
- Hmmm... może potem. - odpowiedziałam chłopakowi. Po kilkunastu minutach razem z dziewczynami zdecydowałyśmy, że
będziemy już wracać. Wyszłyśmy z budynku i skierowałyśmy się do czarnego samochodu. Za niekrótką chwilę byłam już pod
domem. Przekroczyłam próg po czym brat poinformował mnie, że zaraz wpadnie do niego kolega. Zignorowałam to i poszłam
do siebie.



Zeszłam na dół, bo zauważyłam, że nie mam przy sobie telefonu. Jak najszybciej zbiegłam po schodach kierując  się do salonu 

- Kels czego ty tu szukasz? - zapytał brat, który było widać, że jest już trochę napity. 
- Kelsey? My się czasem już gdzieś nie widzieliśmy?.Przecież , nie powiem mu, że się widzieliśmy, bo Dylan zaraz zacznie coś gadać!
- Chyba mnie z kimś pomyliłeś.
- Nie sądzę,żeby ktokolwiek mógłby zapomnieć taką buźkę jak twoja.- mruknął. Jak to usłyszałam to od razu zaczęłam się śmiać. Nie wiedziałam jak się powstrzymać. Sięgnęłam po telefon, który leżał na stole.Nagle poczułam czyjeś ręce na tali. Nie mógł to być Dylan, bo
on siedział na przeciwko mnie, więc to jest...Justin! Nie zdążyłam nawet zrzucić jego rąk, a już
siedziałam na jego kolanach.
- Mógłbyś mnie puścić? - warknęłam.
- Nie - mruknął, tuląc się do moich pleców. Próbowałam 'oderwać' ręce chłopaka, które usadowił na moim
brzuchu, ale nawet mimo to, że był pijany, uścisk był zbyt mocny.
- Śmierdzi od ciebie - burknęłam.
- Oj, kochanie, nie denerwuj się - wymamrotał. Nie jestem zbytnio zadowolona jak do mojego brata przychodzą koledzy
tym bardziej, że piją a potem ledwo wychodzą z domu. Dzisiaj niestety Justin zostaje u nas na noc. Jeszcze nie wiem czy przeżyje tą noc. Na całe szczęście jutro jest weekend. Jakiś czas siedziałam razem z nimi w
jednym pokoju i słuchając ich głupoty po pianemu.

- Justin śpisz w salonie na kanapie - poinformowałam chłopaka.
- Jak to ? Nie będę spał z tobą?-  zapytał chłopak z bardzo ździwioną miną.
- Ja śpię sama i ty śpisz sam.
- No dobra  - jego mina od razu posmutniała
- Idę na góra po kołdrę i poduszki dla Ciebie.
- Nie idź nigdzie. Nie zostawiaj mnie samego - oznajmił chłopak jak by zaraz miał płakać.
- Idę. Jak najszybciej mogłam pobiegłam na górę. Nagle uszłyszłam tłuczące się rzeczy. Od razu zbiegłam na dół.
- Justin co ty robisz?
- Chciałem do Ciebie iść.
- Już nie musisz, bo jestem.
- Masz tu kołdrę i poduszki. Rozłóż sobie łóżko i pościel. - żuciłam pościelą w chłopaka na co on przewrócił się na kanapę.
- O jezus. Daj ja to pościele - było tak późno a ja jeszcze mu musiałam ścielić łóżko. Nigdy więcej kolegów w domu bo zazwyczaj to ja robię za gosposię.
- Położysz się obok mnie? - zapytał brązowooki z miną jak u szczeniaczka.
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo ja śpię u siebie. A ty śpisz tu i koniec.
- Proszę nie zostawiaj mnie samego. Bo przyjdę do Ciebie na górę.
- Dobra, ale nie będę się kłaść tylko siądę na fotelu obok. Justin nareszcie się połóżył. Tak długo na to czekałam w końcu w spokoju będę mogła obejrzeć telewizję. Była godzina 03:00 byłam już tak zmęczona
 jedyne co pragnęłam to tylko to żeby wygodnie się położyć do łóżka. Zeszłam z fotela i powoli szłam do siebie.Weszłam do pokoju i położyłam się wygodnie do łóżka.Nagle poczułam jak ktoś chodzi pod kołdrę. Już po tym śmierdzącym zapachu wiedziałam,że to Justin. Nie obracając się sprzedałam mu kopa. Usłyszałam tylko jak spada z łóżka. Zaczęłam się śmiać. Podniósł się i znowu się położył. 

- Wyjdź skąd! - warknęłam. Nie usłyszałam jednak odpowiedzi. Odwróciłam się w jego stronę, ale nic innego nie słyszałam tylko jego chrapanie. Ja chyba naprawdę się chyba nie wyśpię. Dobra idę do salonu, bo jak jeszcze Dylan zauważy, że on ze mną śpi to sobie coś pomyśli.Zeszłam na dół i spokojnie położyłam się 
na fotelu.
 

    Hej. No i jest już pierwszy rozdział. Mam nadzieje, że wam się spodoba. Nie jestem zbyt dobra w      pisaniu -,-". Kto ma TWITTERA i chce byś informowany o kolejnych rozdziałach w komentarzach wpisujcie swój nick. Każdego z was chcę fallownąć. Przepraszam, jeżeli pojawiły się jakieś błędy.
Do następnego ;*

środa, 6 lutego 2013

BOHATEROWIE


Kelsey Lorens {18 lat}
Uczennica kanadyjskiego liceum. Pilna i uczynna, natomiast lubi poszaleć. Jej przyrodni brat to Dylan. Tworzą zgrane rodzeństwo i rzadko się kłócą. Jest otwarta na nowe znajomości. 


Dylan Lorens {18 lat}
Szalony, osiemnastoletni blondyn. Uwielbia jeść i imprezować. Przyrodni brat Kels. Jego najlepszym przyjacielem jest Justin.  


Justin Bieber {18 lat}
Przystojny i wysportowany brązowooki. Kocha grę w kosza jak i dobrą zabawę. Wystarczy dobre towarzystwo i trochę procentów. Przyjaciel Dylana.